Lekcja 2: Zadbaj o swoje odbicie w lustrze – proces
You cannot view this unit as you're not logged in yet.
10 thoughts on “Lekcja 2: Zadbaj o swoje odbicie w lustrze – proces”
Małgorzata Wiśniewska
Już wiem, czego nie chcę. Niby to wiedziałam, ale to była dla mnie jakaś abstrakcja. On mi pokazał, jakiej relacji nie chcę. Tym razem byłam w roli oficjalnej partnerki. Powiedział, że się rozstali przed Bożym Narodzeniem. Czyli prawie pół roku nie byli ze sobą. Powiedział, że ten związek zrył go psychicznie, że był z jakąś dziwną osobą, która go całe życie okłamywała, zdradzała i manipulowała i że nie chce w czymś takim tkwić. Myślałam, że to już tak całkiem się rozstali. Na początku, jak odnowiliśmy znajomość to się spotykaliśmy na zasadzie spacer, kawa, jakiś film obejrzeć. To był koniec maja. Po jakimś czasie zaczął mówić, że chce przy mnie zasypiać i przy mnie się budzić, że jakiś wspólny dom, obrączki. Przedstawił mnie rodzicom, znajomym przedstawiał, zamieścił nasze zdjęcie na fb, dostałam klucze od mieszkania. Coś mówił o szczerości. Chciał mnie zabrać na Mazury z moimi psami. Jego brat ma ogrodzoną działkę. Pomagał mi psy wyprowadzać. To, że nie ma własnego auta, to wiedziałam. Twierdził, że nie miał potrzeby posiadania samochodu, bo nie lubi jeździć. Ale zszokowało mnie to, jak się okazało, że nie ma własnego telefonu, bo telefon ona mu kupiła. Przynajmniej ten ostatni którego nadal używa. Poszedł oddać jej kartę, bo chciał zmienić numer telefonu, żeby ona do niego nie dzwoniła. Karta też na nią. Poprosił mnie, żebym wzięła nową kartę na siebie. On za nią zapłacił. Tylko nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie może sam wziąć na siebie. Jak poszedł oddać jej tą kartę, to wpadła w szał, pomimo że sama była w innym związku. Stała przed jego klatką, my przed nią uciekaliśmy, bo chcieliśmy iść na spacer. Dzień się zakończył awanturą przed jego klatką. On mnie wpuścił do klatki, żebym poszła na górę, a sam się z nią szarpał. Chciała, żeby oddał jej też telefon. Oddał. Jak z babcią czekałyśmy na niego zadzwonił mój telefon. Obcy numer. Długo nie chciałam odbierać, ale odebrałam. Ona dzwoniła z tekstem, że wsiada do auta (a ona słabo jeździ) i jak jej się coś stanie to będzie to jego wina. Innego dnia wychodziłam od niego i wpadłam na nią na klatce schodowej. Czekała na niego. Oddała mu telefon, ale pokasowała tam wszystko. Nawet hasła do starych kont na fb i teraz tylko ona ma do nich dostęp. Przysłała mi ze starego jego konta zaproszenie na fb. Ale poblokowałam wszystko.
Chciałam wiedzieć, jak wygląda z nim relacja. I się dowiedziałam. Każda wolna chwila z nim spędzana. I wcale nie dlatego, że ja miałam takie parcie na szkło. Myślałam, że będziemy się spotykać, ale popołudniu, wieczorem. Że będę miała czas na pranie, pieczenie bułek, czytanie, w ogóle czas dla siebie. Ja po tygodniu byłam zmęczona. A jak poprosiłam, żeby nie dzwonił co półgodziny z pytaniem, czy już psy nakarmione, czy ja już zjadłam, to poskutkowało, ale tylko na kilka dni. Potem znowu to samo.
Rozstał się ze mną w bardzo chamski sposób. Nie przyszedł do mnie i nie powiedział wprost o co chodzi. Wszystko załatwił sms-ami. Wytknął mi, że on nie będzie planów pod psy ustawiał, że psy są najważniejsze, że kiepska jestem w łóżku, a nie tak dawno mówił, że warto czekać rok, dwa aż ja się otworzę. Nie chciało mu się czekać. Szybko zdanie zmienił. Zadzwonił do mnie tylko po to, żebym usłyszała jego kłótnię z tamtą kobietą. Kłótnię, z której wynikało, że mnie okłamywał i za moimi plecami kontaktował się z nią, a przecież zmienił numer telefonu. I powiedział do niej tak, żebym ja słyszała, że on i ja mamy się od niego odpierdolić. Mi wcisnął kit, że wybiera samotne życie z babcią, a się okazało, że do niej wrócił. I razem pojechali na Mazury. Tylko, że dzień przed tymi Mazurami zadzwonił domofonem i zapytał czy mam ochotę na spacer. Ale powiedziałam, że nie mam czasu. Gdy wyjeżdżałam o 17:00 do Warszawy widziałam przechodzącego przez pasy i miał tą ich związkową obrączkę na palcu. Wracałam z Warszawy późno. O północy dzwonił telefon, ale siedziałam za kierownicą. Po powrocie zobaczyłam, że on dzwonił z domowego numeru. Gdy wysiadłam z auta stał przed moją klatką o 1:00 w nocy. Tłumaczył się, że tak sobie chodził i zobaczył mój samochód.
Wiem już czego nie chcę. Ten pan już szansy nie dostanie ode mnie. Musiałam się przekonać na własnej skórze z kim miałam do czynienia. Jest mi lepiej samej.
Czy to normalne, że facet chce, żeby każdą wolną chwilę z nim spędzać, bo nie potrafi się sam sobą zająć? I ja nie mam czasu dla siebie, nie mówiąc o praniu, prasowaniu, czy czytaniu. Czy to normalne, kiedy umawiamy się, że jak ogarnę psy i zjem kolację, to zadzwonię, a on co półgodziny dzwoni czy już zjadłam, czy psy nakarmione. Czy tak powinna wyglądać relacja? Bo ja mam inne wyobrażenie, a czegoś takiego doświadczyłam.
Dziękuję. Tak mi się wydawało, że nie tak to powinno wyglądać. Domaganie się bycia pierwszym w momencie kiedy ja nie byłam dla niego najważniejsza, to chyba też słabe.
Wydawało mi się, że mam tą ladacznicę i że ją uznałam 🙂 , ale chyba nie zadbałam o nią należycie. Jego kobieta też mnie tak nazwała i jeszcze mnie opluła, ale to mnie tak bardzo nie dotknęło, jak jego wyzwisko. A on dobrze wiedział, że jest pierwszym, którego dopuściłam do siebie. I sam powiedział, że nie rozumie facetów. W jaki sposób mam zadbać o energię seksualną, żeby o sobie źle nie myśleć?
W zasadzie to było jedno wyzwisko. Nazwał mnie kurwą. A to słowo ciągle gdzieś z tyłu głowy zawsze było. Bałam się, że mnie tak nazwie i chyba to przyciągnęłam. Bałam się też, że mnie tak potraktuje. Że po zbliżeniu wyciągnie kasę, rzuci na łóżko i sobie pójdzie. Tylko pożycie trochę nam nie wyszło. Na razie mi wychodzi, że mnie budzi do stawiania granic, bo powinnam była to zrobić wcześniej. W tym momencie nie wiem, co mam w sobie zobaczyć. Bo nie wiem, w którym kierunku mam patrzeć. Czy mam zobaczyć ladacznicę, czy mądrą kobietę.
Jeżeli on nie przeprosił mnie za wyzwiska, które padły w czasie awantury, to też jest dla mnie lustro? Że tego nie zrobił? Bo gdyby bardzo chciał mnie przeprosić za chamskie zachowanie, to by to zrobił. Co to o mnie mówi?
Może nie chce wcale i może inaczej to postrzega. Zatem kilka pytań do Ciebie- popatrz na wyzwiska, jakimi Cię obrzucał. i zobacz, czy gdzieś bardzo, bardzo głęboko tak nie myślisz o sobie? To raz. Dwa to to, do czego, on C9ię budzi tak wyzywając? Co masz wreszcie zobaczyć w sobie?
Już wiem, czego nie chcę. Niby to wiedziałam, ale to była dla mnie jakaś abstrakcja. On mi pokazał, jakiej relacji nie chcę. Tym razem byłam w roli oficjalnej partnerki. Powiedział, że się rozstali przed Bożym Narodzeniem. Czyli prawie pół roku nie byli ze sobą. Powiedział, że ten związek zrył go psychicznie, że był z jakąś dziwną osobą, która go całe życie okłamywała, zdradzała i manipulowała i że nie chce w czymś takim tkwić. Myślałam, że to już tak całkiem się rozstali. Na początku, jak odnowiliśmy znajomość to się spotykaliśmy na zasadzie spacer, kawa, jakiś film obejrzeć. To był koniec maja. Po jakimś czasie zaczął mówić, że chce przy mnie zasypiać i przy mnie się budzić, że jakiś wspólny dom, obrączki. Przedstawił mnie rodzicom, znajomym przedstawiał, zamieścił nasze zdjęcie na fb, dostałam klucze od mieszkania. Coś mówił o szczerości. Chciał mnie zabrać na Mazury z moimi psami. Jego brat ma ogrodzoną działkę. Pomagał mi psy wyprowadzać. To, że nie ma własnego auta, to wiedziałam. Twierdził, że nie miał potrzeby posiadania samochodu, bo nie lubi jeździć. Ale zszokowało mnie to, jak się okazało, że nie ma własnego telefonu, bo telefon ona mu kupiła. Przynajmniej ten ostatni którego nadal używa. Poszedł oddać jej kartę, bo chciał zmienić numer telefonu, żeby ona do niego nie dzwoniła. Karta też na nią. Poprosił mnie, żebym wzięła nową kartę na siebie. On za nią zapłacił. Tylko nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie może sam wziąć na siebie. Jak poszedł oddać jej tą kartę, to wpadła w szał, pomimo że sama była w innym związku. Stała przed jego klatką, my przed nią uciekaliśmy, bo chcieliśmy iść na spacer. Dzień się zakończył awanturą przed jego klatką. On mnie wpuścił do klatki, żebym poszła na górę, a sam się z nią szarpał. Chciała, żeby oddał jej też telefon. Oddał. Jak z babcią czekałyśmy na niego zadzwonił mój telefon. Obcy numer. Długo nie chciałam odbierać, ale odebrałam. Ona dzwoniła z tekstem, że wsiada do auta (a ona słabo jeździ) i jak jej się coś stanie to będzie to jego wina. Innego dnia wychodziłam od niego i wpadłam na nią na klatce schodowej. Czekała na niego. Oddała mu telefon, ale pokasowała tam wszystko. Nawet hasła do starych kont na fb i teraz tylko ona ma do nich dostęp. Przysłała mi ze starego jego konta zaproszenie na fb. Ale poblokowałam wszystko.
Chciałam wiedzieć, jak wygląda z nim relacja. I się dowiedziałam. Każda wolna chwila z nim spędzana. I wcale nie dlatego, że ja miałam takie parcie na szkło. Myślałam, że będziemy się spotykać, ale popołudniu, wieczorem. Że będę miała czas na pranie, pieczenie bułek, czytanie, w ogóle czas dla siebie. Ja po tygodniu byłam zmęczona. A jak poprosiłam, żeby nie dzwonił co półgodziny z pytaniem, czy już psy nakarmione, czy ja już zjadłam, to poskutkowało, ale tylko na kilka dni. Potem znowu to samo.
Rozstał się ze mną w bardzo chamski sposób. Nie przyszedł do mnie i nie powiedział wprost o co chodzi. Wszystko załatwił sms-ami. Wytknął mi, że on nie będzie planów pod psy ustawiał, że psy są najważniejsze, że kiepska jestem w łóżku, a nie tak dawno mówił, że warto czekać rok, dwa aż ja się otworzę. Nie chciało mu się czekać. Szybko zdanie zmienił. Zadzwonił do mnie tylko po to, żebym usłyszała jego kłótnię z tamtą kobietą. Kłótnię, z której wynikało, że mnie okłamywał i za moimi plecami kontaktował się z nią, a przecież zmienił numer telefonu. I powiedział do niej tak, żebym ja słyszała, że on i ja mamy się od niego odpierdolić. Mi wcisnął kit, że wybiera samotne życie z babcią, a się okazało, że do niej wrócił. I razem pojechali na Mazury. Tylko, że dzień przed tymi Mazurami zadzwonił domofonem i zapytał czy mam ochotę na spacer. Ale powiedziałam, że nie mam czasu. Gdy wyjeżdżałam o 17:00 do Warszawy widziałam przechodzącego przez pasy i miał tą ich związkową obrączkę na palcu. Wracałam z Warszawy późno. O północy dzwonił telefon, ale siedziałam za kierownicą. Po powrocie zobaczyłam, że on dzwonił z domowego numeru. Gdy wysiadłam z auta stał przed moją klatką o 1:00 w nocy. Tłumaczył się, że tak sobie chodził i zobaczył mój samochód.
Wiem już czego nie chcę. Ten pan już szansy nie dostanie ode mnie. Musiałam się przekonać na własnej skórze z kim miałam do czynienia. Jest mi lepiej samej.
Czy to normalne, że facet chce, żeby każdą wolną chwilę z nim spędzać, bo nie potrafi się sam sobą zająć? I ja nie mam czasu dla siebie, nie mówiąc o praniu, prasowaniu, czy czytaniu. Czy to normalne, kiedy umawiamy się, że jak ogarnę psy i zjem kolację, to zadzwonię, a on co półgodziny dzwoni czy już zjadłam, czy psy nakarmione. Czy tak powinna wyglądać relacja? Bo ja mam inne wyobrażenie, a czegoś takiego doświadczyłam.
W tym sensie „normalne”, że to powszechny przejaw niedojrzałości. No niedojrzałe.
Dziękuję. Tak mi się wydawało, że nie tak to powinno wyglądać. Domaganie się bycia pierwszym w momencie kiedy ja nie byłam dla niego najważniejsza, to chyba też słabe.
Małgosia, a może właśnie tej ladacznicy Ci brakuje? 🙂 w sobie? I on Cię budzi do uznania energii seksualnej i zadbania o nią? Aż tak drastycznie…
Wydawało mi się, że mam tą ladacznicę i że ją uznałam 🙂 , ale chyba nie zadbałam o nią należycie. Jego kobieta też mnie tak nazwała i jeszcze mnie opluła, ale to mnie tak bardzo nie dotknęło, jak jego wyzwisko. A on dobrze wiedział, że jest pierwszym, którego dopuściłam do siebie. I sam powiedział, że nie rozumie facetów. W jaki sposób mam zadbać o energię seksualną, żeby o sobie źle nie myśleć?
Nie udało mu się wyzwolić we mnie energii seksualnej. Sprawił, że zamknęłam się bardziej w sobie.
W zasadzie to było jedno wyzwisko. Nazwał mnie kurwą. A to słowo ciągle gdzieś z tyłu głowy zawsze było. Bałam się, że mnie tak nazwie i chyba to przyciągnęłam. Bałam się też, że mnie tak potraktuje. Że po zbliżeniu wyciągnie kasę, rzuci na łóżko i sobie pójdzie. Tylko pożycie trochę nam nie wyszło. Na razie mi wychodzi, że mnie budzi do stawiania granic, bo powinnam była to zrobić wcześniej. W tym momencie nie wiem, co mam w sobie zobaczyć. Bo nie wiem, w którym kierunku mam patrzeć. Czy mam zobaczyć ladacznicę, czy mądrą kobietę.
Jeżeli on nie przeprosił mnie za wyzwiska, które padły w czasie awantury, to też jest dla mnie lustro? Że tego nie zrobił? Bo gdyby bardzo chciał mnie przeprosić za chamskie zachowanie, to by to zrobił. Co to o mnie mówi?
Może nie chce wcale i może inaczej to postrzega. Zatem kilka pytań do Ciebie- popatrz na wyzwiska, jakimi Cię obrzucał. i zobacz, czy gdzieś bardzo, bardzo głęboko tak nie myślisz o sobie? To raz. Dwa to to, do czego, on C9ię budzi tak wyzywając? Co masz wreszcie zobaczyć w sobie?