Zdradzona- skamieniała i zamrożona
w uczuciach

Przyszła do mnie. Tym razem ta żona. tzw. Zdradzana. Basia. 
Lato się zaczęło, coś przełom maja/ czerwca.
Pani Dyrektor Finansowa.
Umawiałyśmy się przez telefon.


Wiesz, bo ja wiem, że mam swoją odpowiedzialność, on się rozwinął poszedł dalej.

Mówi spokojnym głosem. Opanowana, Rozumiejąca nawet.  Nadmiarowo odpowiedzialna.
Kurczę- inna niż pozostałe zdradzone.Zbyt spokojna, jak na taką sytuację.
Niczego nie zakładam, jak zwykle.

Bo umysł tylko miesza i nie pozwala potem dojść do sedna.

A że często z wierzchu sprawa wygląda tak samo, łatwo wpaść w założenia.

Jest. Wysoka, trochę skandynawska uroda.

Siada. Mówi.

Dużo, konkretnie, logicznie.

Związki przyczynowo skutkowe zachowane. Się kupy trzyma jej wywód. I rozumie swój udział. Ale inaczej niż potem się pokazało.  Rozumie z umysłu. Serce, zamknięte.

 

Bo 5 lat temu odszedł do jakiejś przedstawicielki handlowej, tam wtedy były emocje, ale wrócił po kilku dniach. On dyrektor handlowy.

Bo zrozumiał i mu na rodzinie zależało. A ona nazbyt emocjonalna wariatka się okazała.

I jej też zależało, w końcu dwie córki, młode 10, 11 lat. To zależy, wiadomo.

A teraz to on w rozwoje poszedł, był na jakimś warsztacie dla mężczyzn i ona wie, że on taki bardzo świadomy się zrobił.

A ta kobieta to z bajki, rozwojowej, na fb się poznali, w jakiejś grupie. Ale on nie chce odejść, ze względu na dzieci. Ale się spotykają. I ona o tym wie.

Spokój, logika, opanowanie.

A ty, a ty co czujesz? Pytam.

Nie jesteś wkurwiona?

Co czujesz?

Nie wiem, rodzina ważna, w sumie się przyzwyczaiłam.


Powieka jej nie drgnie nawet.

O, żesz.
Nic.
Wchodzę w jej pole. Tak wyczuwam energię, kluczowe uczucia, blokady.

Jakbym się od silosu odbiła. Taki betonowy silos.

Ale dalej wizualizacja mi płynie. O, 😊 jakieś oczka patrzą z wewnątrz tego silosu, jakaś się rysa na tym silosie pojawia i te oczka, co patrzą na zewnątrz…

2 godziny z okładem mamy czasu. Na spokojnie, jest czas.

Siedzę, patrzę w sufit.

Mówię.

Najpierw Ty.
Tu chodź do mojej skrzyneczki z magicznymi rzeczami- czyli gadżety, co mi w rękę wpadły. Figurki, świeczki, kryształy, święte obrazki, różne różności.
I wiesz, tak zrobimy.
Ustaw siebie i męża, i potem swoją linię kobiecą do 4 pokolenia – mama, babcia, do czwartego pokolenia, i linie męską- tata, dziadek, tak samo.
I siebie w tym.
„Wzorcowo” postawiła.
Ona, za nią mama, tata obok mamy, z tyłu dziadkowie, wzorcowa linia przepływu energii w rodzie.
Piękny obraz. Niczym niezmącony.
Niczym właśnie.
Ruchu tam nie czuję, nic nie płynie.
Mówię jej- Basia, nie robię tego z reguły, bo to Ty wiesz najlepiej. Ale kurde- nie wierzę temu ustawieniu. Za pięknie, aby było prawdziwie.
Mogę?

Mogę ustawić to jak mi to przychodzi?Basia- ok.

Rozpiarduchę zrobiłam, jednym słowem.
Ona i mąż daleko od siebie.
Mama gdzieś daleko, ojciec daleko od mamy, rozsypka totalna.
Ona patrzy. Tak, masz rację. To tak naprawdę wygląda u nas.
A tak przy okazji.
Do reprezentacji kobiet- same duże gadżety, duży aniołek, duża bombka, świecznik.
A do reprezentacji mężczyzn małe rzeczy- mała sówka, mała krówka, takie tam małe figurki. Może i to przypadek. 😊

Basia patrzy.
I? -pytam?
I dalej martwo. Nic nie płynie.
Właśnie widzę- zastój, cisza, martwa taka, nie jak przed burzą. Bo przed burzą, to jednak jakieś napięcie jest. A tu nic. Nic. Zero energii. Nul.
Przestaw te figurki teraz jak czujesz.
Ona nic.
Nic nie czuję. Nic tu nie płynie.
I tak siedzimy nad tym stołem. Nic, martwo, tak jest nic.
I tak siedzimy. 5 minut, 10, 15. Nic.
To ważne – niczego nie pchać, i nie przyspieszać.
Uszanować to co jest, jakie jest.
Nadal nic.
Po 15 minutach takiego gapienia się na stół z figurkami, ruch…
Wchodzi mi taka myśl.
Dam Basi karteczki – różowa i zielona.
Na różowej napisałam – PRAWDA.
Na zielonej MIŁOŚĆ.
Ona nie wie co napisałam.
Mówię- Basia, połóż je tam, gdzie chcesz.
Jak będziesz potrzebować więcej tych karteczek, to mów.
Chce więcej różowych.
Tych z napisem PRAWDA. O tym nie wie Basia.
Kładzie pomiędzy kobietami w rodzie.
Mi wpada słowa- dużo …, trudnych, …, tajemnic, ciężko …
Ale nie pchamy dalej.
Karteczkę zieloną położyła między sobą i mężem.

I co? – pytam.
Wiesz, …, jakoś niby coś się poruszyło, ale to jeszcze słabo…
Też tak czuję. Same silosy.
Kobiety silosy.
Tak to zostawmy. Niech sobie to pole teraz pracuje.
My wypijmy herbatkę i jeszcze czuję, żeby popracować dalej.
Ale po herbatce.
Dla „odpuszczenia polu” pokazuję jej moje kolczyki, co je okazją hurtem pokupowałam, takie babskie drobiazgi.

Co dalej?
2 rzeczy.
Ustawiam krzesła, jedno za drugim.
Ja staję przed krzesłami, proszę, aby stanęła prze mną.
Jak się czujesz-większa czy mniejsza od mnie?
Równa. Trochę większa raczej, mówi.
Ale nie czuję żadnego przepływu- ustawiasz kobiety w rodzie, tak? Tak.
Ok. Coś mi mówi, żeby nie odpuszczać teraz i tak, mimo „sztywności” postać.
Proszę ją, żeby zamiast stać przede mną usiadła na krześle.
Trzymam ją z tyłu za lewe ramię. Daję swoją intencję- dla najwyższego dobra.
Mięśnie jej zmiękły nieco na karku.
Stoimy tak.
O nic nie pytam.
Niech samo płynie.

Basia odwraca się do mnie.
Lżej mi tak, spokojnie, jak siedzę i jestem mniejsza.
Mokre oczy widzę.
Chusteczki smarkające daję.
Poszło. Na silosie rysy.
A jak takie pękniecie w silosie, to już się nie da go z powrotem wrócić do tej szczelności.
Na szczęście.
Co jeszcze trzeba zobaczyć?
Jej relacje z energią męską.
Wchodzę w reprezentację tej energii. Ona jest sobą, ja reprezentuję- taką definicję- „zadałam”
energię męską, tą czystą, mocną, wzorzec metra w Sevre, jeśli chodzi o męską energię.
I …
Poczułam się słabo, mała, poszłam do kuchni. Tam odetchnęłam. Dobrze, że jej nie widzę. Uff. Ulga. Tam z nią trudno było, ciężko. Ocennie. Nikt mnie tam nie chciał.
Basia? Nie robiłam na niej wrażenia.
Mówi- w sumie mi lepiej jak jesteś tam kuchni. Tak jak byłaś tutaj to mnie irytowało. Taki mały jeszcze.

O tym, że weszłam w reprezentacje takiej „naprawdę męskiej energii” jej nie mówiłam. Teraz dopiero powiedziałam.


Widziałaś ten obraz?
Tak.
Cisza.
Łzy.
To co mam zrobi zrobić z mężem?
– Basia, ze sobą najpierw.
Widzisz.
Ale już płaczesz.
Potem, zrobiłyśmy jeszcze sesje uwalniania wzorców, programów i schematów.
Poczuła.
Tak nie do końca, ale zaczęła czuć.
Tak, jak, przez kondoma…,
Powoli, spokojnie, on też pęknie z czasem.
To i tak ogromny ruch- od silosu…

A pamiętasz, jak kartka leżała pomiędzy Tobą a mężem?
ZIELONA.

 


Leave a Reply

Your email address will not be published.