Zdradzona żona, obudzona wreszcie.
ZDRADZONA WRESZCIE, OBUDZONA WRESZCIE.
Zadzwoniła. Zimowy wieczór. Zdradzona żona.
Musisz mi pomóc, to znaczy potrzebuję przyjechać do Ciebie na sesję. I ma być tak, że uratujemy nasz związek.
Ma być rodzina.
15 minut rozmowy przez telefon.
15 minut monologu, jak powinna wyglądać sesja u mnie. Jaki ma być wynik tej sesji. Dyrektorka jak nic. Nawet okazało się, jest nią.
Przyjechała. Po 4 dniach.
Ewelina, szczupła blondynka. Już nie dyrygowała, tylko siadła. Zapłakana. Zdradzona.
– Bo on mnie zdradził, i mamy dziecko- 6-letnia córka.
Ja tu haruję, on nie wie co ma robić, i sobie znalazł inną, i mówi, że ją kocha, ale mieszka ze mną, i że decyzje podejmie do końca stycznia. I jeszcze siedzi na portalach, i gada z innymi kobietami, zamyka się w pokoju.
– A Ty tak mu pozwalasz? – pytam. Może rozwal mu komputer? Na łbie. Serio mówię. Jak kobieta. Wkurwiona.
Nie jak mamusia, co to przymyka oko.
-Psycholog mówił, że to nic takiego- odpowiada.
Ok, nie sprzeczam się.
– Ale mam zupełnie inne podejście- mówię jej. Wiesz, spędzą czas z kimś innym, coś innego i ktoś, niby wirtualnie jest dla niego ważny. Nie z Tobą. Nie razem. Nie oszukuj siebie usprawiedliwianiem go, …jak chłopca- wymknęło mi się bezwiednie
.
Bezwzględna jestem, wiem. A właściwie, może nawet nie o te inne kobiety chodzi.
– To fasada, to ucieczka, może nawet nie od Ciebie jako takiej.
Kontynuuję, ale rozmawiam z Tobą, o Tobie i dla Ciebie.
– Tak, właśnie, chcę, żeby było dobrze, jak kiedyś- mówi Ewelina.
– Jak kiedyś? Powiadasz.
Też mam inne zdanie- odnośnie do nieświadomych intencji do relacji. Już siedzę cicho. Potem powiem, jak zobaczymy.
Pytam.
-To co, chcesz zobaczyć, jak to się pokazuje w polu, Źródle, Czystym Świetle? Wiem, że brzmię dziwnie dla Ciebie z tymi słowami. Więc tak po prostu- trzeba to zobaczyć najpierw.
Daję intencję swej pracy- dla Najwyższego Dobra.
Ta jest zawsze czysta i NIE oznacza- zgodnie z oczekiwaniami. Wyłączam się z moich domniemywań, opinii, wiedzy, poprzednich sesji i podobnych spraw. Nic.
Jeszcze cytuję swój ulubiony cytat:
„Co już raz zobaczysz, tego nie od zobaczysz już i nic nie będzie takie jak przedtem”.
– Chcesz to zobaczyć, jakie to jest, bez Twojej historii i gdakania umysłu?
– Chcę- po to przyszłam.- mówi.
– Zaczniemy od ustawienia, taka kolejność mi się pojawia.
Ty reprezentujesz siebie, ja Ci nie powiem co lub kogo reprezentuję.
Stajemy naprzeciwko siebie.
– Nic nie czuję- mówi. Jesteś mi obca. Nie wiem, po co tu jesteś?
– Nie czujesz? – pytam.
– Nie. Nic, obca mi jesteś.
– Dobrze, to teraz wezmę 3 chustki- czerwona i żółta, zielona. To coś zmienia?
– … Tak…, jakoś zobaczyłam Cię.
-Ok, dam Ci te 3 chustki. Co teraz?
-O fajne, lepiej mi. Już nawet patrzeć na Ciebie mogę …
Trochę jeszcze potrwało, zanim dotarła w tym ustawieniu do mnie i mnie przytuliła i przyjęła.
I płacz, i smarki w te piękne chustki.
Siadamy.
– Wiesz kim byłam ja? – pytam.
– Nie, nie wiem. Moim mężem?
– Nie, jeszcze nie czas. Byłam Twoją tożsamością duszą, Tobą prawdziwą.
– A wiesz co reprezentowały te chustki?
Nie.
-PRAWDA, SZACUNEK, MIŁOŚĆ- mówię.
-Czyli- dedukuje…, nie widziałam siebie, pusta byłam, nie wiem kim sama dla siebie i jestem…? Tak, teraz to widzę.
– Tak. I dotknąłeś PRAWDY, SZACUNKU, MIŁOŚCI, – do siebie najpierw. Nie przegadujmy sprawy, poczuj to, posiedź z tym.
Teraz możemy zobaczyć, jak to pokazuje się w polu, między wami.
Wiesz, to co mi mówisz, to historia Twojego umysłu, Twoich oczekiwań. Zapraszam Cię do tego, żeby samo się pokazało.
2 gie ustawienie. Moja intencja: dla Najwyższego Dobra.
Ona reprezentuje siebie. Ja jej męża. Trochę to wygląda jak teatr, ale pokazuje wiele. I Inaczej niż się chce. Pole/ Źródło jest bezstronne, czyste, prawdziwe.
Jestem nim. Od razu idę w drugi kąt pokoju i patrzę na szafę.
Nic mnie nie interesuje ani Ewelina, ani kochanka (którą reprezentuje krzesło).
Patrzę i mówię: Ja chcę siebie odnaleźć. Nie chodzi o Ciebie ani o nią.
Patrzę uparcie w szafę.
-Tylko ta szafa mnie interesuje.
I to mówię.
Na to Ewelina kusi mnie- a to ładne kwiatki po drugiej stronie pokoju, a to mówi, jak powinno być, że się zmieni, że rodzina jest ważna. I że lepsze te kwiatki, bo kolorowe, a szafa, taka nudna i nijaka.
A przy tych kwiatkach to obrazek z Hawajów. I to jest lepsze i piękniejsze. Kusi. Przekonuje. Perswaduje. Gada. Nie słyszy mnie. Gada, przekonuje. Kusi.
Nawet podchodzi i kręci biodrami. I te lepsze kwiatki, i ta gorsza moja szafa.
Wybucham.
– Kurwa, zawsze tak jest, Ty mi mówisz co jest lepsze, jak powinno być dobrze i co dla mnie odpowiednie. Jak moja matka. Taka sama jesteś. Gówno Cię obchodzi, co ja czuję. Ma być po twojemu. Kwiatki lepsze, bo ty tak chcesz. Ty lepiej wiesz co jest odpowiednie. A ja wreszcie chcę sam się dowiedzieć, co jest odpowiednie dla mnie!
Na tym zakończę.
Ewelina płacze.
– Nie wiem, skąd to wzięłaś. Mówiłaś jak on. Jak raz wybuchł. Dokładnie to samo.
Nawet miny robiłaś jak on.
Hem, tak działa pole.
-Zobaczyłaś, w czym sprawa? -pytam.
– Tak. I co mam zrobić?
Zacznij od pracy ze sobą. Z poukładaniem siebie.
I tu bomba…
-A co, jeśli poukładam siebie, to wtedy system może runąć. Bo teraz jest. A jak się zmienię…?
2 godziny pracy, żeby dojść do tego, że budowanie na słabym fundamencie to już zaliczyliśmy.
Zobaczyła. Co dotrze do głębi i jaką decyzje podejmie w swojej sprawie Ewelina? Zobaczymy.
Tak to jest, tak to się okazało.
Odarte z historii umysłu, winy, oczekiwań, powinności.
Teraz czas na prawdę, oczyszczenie starych schematów, o Nowe zdrowe relacje, najpierw i zawsze ze sobą. Aby potem budować je z Drugą Duszą, Drugą Istotą.
Kontrola, wynikająca z lęku, bycia zawsze za dorosłą, matkowania, wchodzenie nieświadome w rolę rodzica rodziców, władza. I kilka, bardzo intymnych, o których tu pisać nie będę, właśnie z tego powodu. A mąż-lustro tych programów. Bez decyzji, bierny, spokojny, bez swej opinii. Co z nim? Jego droga wybory. Takie programy zaczęły pracować u Eweliny. Zaczęłyśmy proces indukcji programów, aby potem je uszanować, uwolnić, skasować i „wgrać” zdrowe, oparte na czystych wzorcach, prawdzie, miłości. Powodzenia Ewelina w rozpoczętej pięknej Twojej drodze, najpierw do siebie.